Witam Drodzy Czytelnicy :)
Dziś kontynuujemy ślubny raport i tematykę butów. Nie będę już dokładnie przypominać ich budowy, bo zrobiłam to w poprzednim poście i nie ma sensu się powtarzać. Chcę Wam po prostu ukazać, jak buty zmieniły się i co z nich zostało (a zostało naprawdę wiele:) po ponad 12 godzinach niezwykle intensywnego użytkowania :)
Po uroczystości kościelnej buty nadal wyglądały jak nowe, ale już po pierwszym tańcu przytulańcu i przypadkowym nadepnięciu straciły na uroku. Trochę popalić dał im również fotograf, który ganiał mnie najpierw po niezbyt suchej i pięknej trawie, a następie po piasku. Buty oczywiście chłonęły wszelkie kurze i piach bardzo chętnie, co widać na poniższych zdjęciach. Lekkiemu zużyciu uległa również podeszwa oraz fleki w obcasach. Najmniej chyba zabrudzona okazała się część okalająca piętę oraz paski, na które buciki są zapinane.
Pewnie zastanawiacie się, co będę dalej z nimi robić? Otóż w pierwszej wersji miałam zamiar wrzucić je po prostu do pralki i sprawdzić, czy uda mi się je wyjąć w całości, czy też odzyskam jedynie podeszwę :) Mąż jednak uznał, że szkoda tej skórzanej wkładki, gdyż się zniszczy i porozkleja. Postanowiliśmy więc, że buty zostaną wyczyszczone ręcznie - gąbka + woda + jakiś płyn. Całej operacji podjęła się moja mama, więc czekam na efekt. Stwierdziliśmy, że wyprać te buty zawsze zdążymy, a może mniej inwazyjna metoda czyszczenia okaże się dość skuteczna. Nie ma sensu oddawać butów do specjalistycznych punktów, które zajmują się usuwaniem takich nietypowych zabrudzeń, gdyż koszt takiego czyszczenia okazałby się większy, niż koszt zakupu samych bucików. Musimy zatem trochę poczekać i mam nadzieję, że uda mi się Wam pokazać efekt końcowy, czyli buty po wyczyszczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o pisanie przemyślanych komentarzy