Witam! Parę dni byłam poza internetowym zasięgiem, więc też nie było okazji, żeby dodać nowy wpis. Dziś jednak już wszystko wróciło do normy, a na dodatek pojawił się powód, by o czymś napisać. Kto w miarę regularnie śledzi moje posty, to doskonale powinien pamiętać ten, w którym przedstawiałam sandałki kupione w sieci sklepów BOTI.
Dla przypomnienia jednak podaję jeszcze link do tego wpisu: http://butlandia.blogspot.com/2011/05/niedugo-lato-czas-na-snaday.html, gdyby ktoś miał ochotę sobie go przeczytać. Sandałki są naprawdę bardzo wygodne, ale też niestety niezbyt trwałe. Z drugiej strony jednak czego można oczekiwać po butach za 50 zł? Dziś w trakcie dreptania po wrocławskich chodnikach gumowa podeszwa w prawym sandale po prostu odkleiła się od reszty, ot, tak... bez mojej pomocy. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej. Łatwo też zauważyć zbyt małą ilość kleju, którą producent użył do podklejenia podeszwy (na czymś musiał zaoszczędzić:) oraz samą budowę takiego sandała. Zastanawiałam się nad reklamacją tych butów, którą powinni mi bezwzględnie uznać. Doszłam jednak do wniosku, że to chyba za dużo fatygi - jechać na drugi koniec miasta i pozbyć się butów na jakieś 2-3 tygodnie w środku sezonu. Dlatego też grzecznie poproszę męża o ich sklejenie i oczywiście pokażę Wam cały proces naprawczy. Trochę mnie zdziwiło, że buty tak szybko się rozpadły, gdyż naprawdę nie były przeze mnie jakoś bardzo intensywnie eksploatowane. Jest to jednak dla mnie dowód, że sandały za 50 zł i mniej, to obuwie rzeczywiście sezonowe.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o pisanie przemyślanych komentarzy